sobota, 19 września 2015

PRZEGLĄD TYGODNIA: internaty, poloniści, sporty, poświęcenia.

Jako, że od szkoły dzieli mnie 1,5 godziny drogi różnymi środkami komunikacji, a lekcje zaczynam o 7.25, mieszkam w mistycznej krainie zwanej internatem. Jest to miejsce wystarczająco interesujące i nietypowe, by poświęcić mu osobny post, ale to kiedy indziej.
   Otóż w tym oto miejscu nie uraczy się WiFi, więc moja działalność na blogu, facebook'u i innych stronach jest ograniczona do minimum, które oferuje sieć komórkowa. Po niepełnych pięciu dniach pobytu tam, nadchodzi piątek i mogę usiąść przy moim biurku, z moim laptopem i napisać coś na mojego bloga.

W tym tygodniu miałam 10 lekcję polskiego i przekonałam się, że zestawienie mojego charakteru z osobowością mojej polonistki nie jest najlepszym rozwiązaniem. Po raz pierwszy w życiu spotkałam się z tak złośliwym babsztylem i niestety będę się z nim spotykać przez następne trzy lata. Zaraz muszę przysiąść nad 9-zadaniową pracą domową, żeby w poniedziałek móc otworzyć zeszyt, przeczytać pracę na piątkę i patrzeć jak opada jej ta tłusta szczęka. *moja ambicja sięgnęła... 50% powiedzmy...*

Co do sportu, brak internetu w internacie boli mnie szczególnie ze względu na Puchar Świata rozgrywany od 8 września w Japonii. Podczas, gdy gra nasza mistrzowska reprezentacja, ja siedzę na WOK'u, historii czy znienawidzonym polskim. Korzystając ze szkolnego WiFi udało mi się ostatnio podłączyć do Ipli. Kierunek → Polsat Sport, telefon w piórnik i Argentyna - Wenezuela. Wczoraj zostałam w szkole 2 godziny dłużej i kradłam internet, oglądając mecz z Australią. Z kolei we wtorek przyjeżdżam do domu, żeby obejrzeć rozgrywane o 3.30 spotkanie z Włochami. Witaj autobusie o 5.50! No, ale czego się nie robi dla pasji...

*i dla włoskiej reprezentacji: powracającego do kadry Juantoreny, rudego, brodatego Zaytseva, puszystych włosów Vetto i czarującego uśmiech u Piano*

Przed środą jest jeszcze wtorek i poniedziałek *jakbyście nie wiedzieli XD* i mecz z Japonią i USA. Gospodarze mogą nam skoczyć - chamsko mówiąc - ale Amerykanie to już inna sprawa i żałuję, że również tego meczu nie zobaczę :/ przy odrobinie szczęścia znów moja uwaga na lekcji będzie rozproszona przez telefon pod ławką, ale to jednak nie to samo, co kanapa i telewizor. Oczywiście, całym sercem będę z nimi i trzymam kciuki za wygraną, bo nie tylko o wygranie imprezy chodzi, ale też o kwalifikację do igrzysk. A Polska, kraj Mistrzów Świata, mierzy wysoko!

Zakończę krótką mową motywacyjną: sport, sport i jeszcze raz sport! Nie ważne, jaki! Siatkówka, piłka nożna, ręczna, golf, bobsleje, łyżwiarstwo, pływanie, cokolwiek! Ruszcie się sprzed komputerów i idźcie pobiegać. Wyjdźcie na spacer. Przejedźcie się rowerem. Zadbajcie o swoje zdrowie.

1 komentarz:

  1. babsztyle z polskiego mają to do siebie, że bywają ograniczonymi osobami ;) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń