sobota, 28 listopada 2015

MUZYKA Z JEZIORKA #1

Tak, kolejna seria. Ledwo mam czas prowadzić dwie poprzednie, szczególnie, że czasu ostatnio mam jak na lekarstwo. Więc co tym razem? Mój nieodłączny przyjaciel w podróży: muzyka.

Zaczęło się od hitu Shakiry - Waka Waka i tak już muzyka ze mną została. Śpiewam *nieudolnie, ale zawsze*, tańczę *rzadko i dla siebie*, a przede wszystkim słucham i czuję muzykę. Zapewne każdy lubi czegoś od czasu do czasu posłuchać, a wymienianie się gustami muzycznymi jest naprawdę ciekawym doświadczeniem. Zapraszam więc na posta z kolejnej serii.

#1 MACKLEMORE & RYAN LEWIS - DOWNTOWN

Twórcy takich hitów jak TRIFT SHOP i CAN'T HOLD US powracają z kolejną piosenką, uderzając w klimat UPTOWN FUNK Bruno Marsa. I wychodzi im to niesamowicie! Pierwsze wrażenie może nie powalać na kolana, ale przesłuchajcie dwa razy, a następnego dnia nieświadomie będziecie nucić pod nosem "Dooooooowwnntoooooownnnnnn...". Obecnie absolutnie mój numer jeden!



#2 YEARS&YEARS - EYES SHUT

Przenosimy się w nieco *czyt. drastycznie* inny klimat, gdzie Olly Alexander czaruje swoim delikatnym głosem. Rytmicznie, lekko, emocjonalnie... idealna piosenka na melancholijny wieczór. Za podesłanie dziękuję autorce strony BEZLITOSNE *wielbicielki czarnego humoru zapraszam: oficjalna strona, instagram, snapchat: bezlitosnepl*



#3 ZARA LARSON & MNEK - NEVER FORGET YOU

Podział gatunkowy muzyki już dawno wymknął mi się spod kontroli, bo podgatunków i rodzai jest... od groma i ciut, ciut. Jako, że nie wiem, jak określić ten lekki, rytmiczny bit, po prostu podsyłam, sami posłuchajcie.



#4 DRAKE - HOTLINE BLING

Zapewne już słyszeliście, bo radia trąbią to co godzinę, a listy przebojów ustępując co raz wyższych miejsc. Co tu dużo gadać *pisać* Drake to Drake, co jakiś czas tworzy coś, czego można posłuchać.


czwartek, 19 listopada 2015

Posty w tygodniu zwykle charakteryzują się u mnie brakiem ładu i składu, więc staram się ich unikać. Dziś chciałabym podzielić się z wami myślą powszechnie znaną, ale nigdy nie za wiele jej powtarzania, więc uciułam jakoś ten wpis z telefonu...







POKOCHAJ SIEBIE!

Samoakceptacja to powszechny problem w dzisiejszych czasach, szczególnie dotykający nastolatki. Młodsza część społeczeństwa zwraca dużą uwagę na wygląd, więc co się dziwić, że 12-latki się malują i kupują ciuchy warte 1/4 ich ceny? Otacza je tłum ludzi w każdej chwili gotowych zmierzyć je od dołu do góru, jeśli źle pomalują paznokcie, a bluzka nie będzie mieć odpowiedniej metki.

Oglądasz się na ładniejsze dziewczyny z zazdrością? Narzekasz, że nie masz chłopaka, bo jesteś brzydka? Przestań, królewno! Pewne rzeczy można poprawić, inne wystarczy polubić!
Masz ostry noc? Nie jest krzywy, tylko dodaje charakteru!
Masz małe usta? Nie nakładaj masy błyszczyku, a już na pewno nie sięgaj po botox! Małe usta całują równi dobrze jak duże!
Chciałabyś mieć dłuższe nogi? "Pfff, seksowne te moje serdelki".
Pokochaj swoje ciało i swój wygląd! Bądź świadoma swoich wad i niedoskonałości, a nie będą już powodem do narzekania.



DOWARTOŚCIOWUJ SIĘ!

Wolna chata? Nie leż do góry brzuchem! Przeszukaj swoją szafę w poszukiwaniu jakiś fajnych ciuchów. Wbij się w kieckę zdecydowanie za krótką do szkoły, buty krótkodystansowe wyłącznie na powierzchnie gładkie *szpilki w sensie* i poczuj się seksi! Nie ważne czy masz lat 15, 25 czy 50, jesteś kobietą, zawsze masz w sobie coś pięknego i pielęgnuj to. Ćwicz seksowne spojrzenia w lustrze, kręć tyłkiem, kiedy nikt nie patrzy i nie pozwól sobie wmówić, że jesteś babochłopem!

KOMPLEMENTY? SAMA MOGĘ JE SOBIE MÓWIĆ!

Nie musisz na co dzień być zarzucana lawiną miłych słów. Zamiast porannego 'Boże, jak ja wyglądam...' spójrz sobie w oczy, popraw rozczochrane włosy i powiedz: "a ja boska nawet z rana". Buduj swoją pewność siebie, a docinki ze strony innych przestaną robić na tobie wrażenie.

Żyj dobrze sama ze sobą, a dopiero później z innymi. Nie pozwól znajomym zaniżyć swojej samooceny. Nie udawaj na potrzeby przyjaciół, nie kreuj szkolnego wizerunku. Polub siebie taką, jaką jesteś! Wszystkie jesteśmy królewnami w naszej małej bajce.

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie poprawiła pierdylion razy tego posta na laptopie... uwierzcie mi, warto było poprawić te literówki XD

sobota, 14 listopada 2015

Blog o blogach, post o postach

Deynn, Maffashion, Jessica Mercedes. Na tym koniec mojej wiedzy o blogerkach modowych, a przecież jest ich teraz jak mrówek! I wciąż przybywa... i przybywa... i przybywa... co kawałek stylizacje, biżuteria, buty, kosmetyki... Z jednej strony: ile można! Co link to ciuchy... z drugiej: większość z tych blogów to pomieszanie mody i lifestyle'u *#odmieniwszy #niekoniecznie #poprawnie* gdzie równocześnie można poprzyglądać się ciuszkom i poczytać o różnych życiowych rozkminach... *fajne słowo, rozkmina...* Osobiście staram się unikać tematów modowych na moim blogu tak długo jak mogę, więc jeśli komuś ich brakuje to przykro mi, nie uraczycie ;)

Wymieniając trzy panie na początku zaczęłam temat właściwy posta. Choć Julię Kuczyńską znaną szerzej jako Maffashion kojarzę tylko z instagramowych rankingów popularności, a Jessicę Mercedes znam tylko z nazwiska to inna już sprawa z Maritą aka Deynn. Właściwie była to pierwsza szafiarka jaką poznałam i był to okres, kiedy zaczynała odpowiadać na snapchacie. Tak więc śledziłam jej oswajanie z iphonową kamerką i wtedy na prawdę się do niej przekonałam.



Ludzie internetu mają to do siebie, że różnie się w sieci pokazują i różnie są odbierani. Ładne dziewczyny wrzucające do sieci swoje selfie często dostają plakietkę #pusta #głupia #plastikowa itp. itd. nie mówiąc już o blogerkach, które często posądza się o "branie kasy za reklamowanie ciuchów". Kto oglądał snapa czy czytał aska Marity ten pewnie wie, ile roboty jest nad takim postem. Już ja, pisząc pomniejsze cuda i cudawianki wiem, że czasem trzeba się namęczyć, żeby sklecić te parę zdań, ustawić tych kilka zdjęć, a co dopiero wybrać się na sesję! Wolę nie wyobrażać sobie, ile czasu musi poświęcić na to poświęcić osoba, która prowadzi znanego, cenionego bloga.

No i o takich sprawach właśnie Marita na snapie opowiadała... o blogu, o sobie, swoich zainteresowaniach, tym co aktualnie się o niej dzieje... i stworzyła taką fajną atmosferę i więź między nią, jako idolką wielu dziewczyn, a czytelnikami, bo oglądając po 20-30 minut filmików dziennie można było poznać ją "od kuchni". Nie to, co idzie do tłumu: post, krótki tekst, zdjęcia, ale część prywatności: zainteresowanie, sposób spędzania własnego czasu, a i sam stosunek do czytelników/fanów.



I tak w sumie to zastanawiam się, o czym tak właściwie jest ten post... zaczęło się o nadmiarze blogów modowych, wadach i zaletach tego otóż zjawiska, kończy się na reklamowaniu Deynn... *ależ ze mnie dla niej reklama, wow XD* Więc wspomnę jeszcze tylko, że doceniam pracę każdej z blogerek, bez względu na to, czy obserwują ją dwie osoby, dwadzieścia czy dwanaście tysięcy. Liczą się chęci, podjęcie wyzwania, pomysł i czas przeznaczony na prowadzenie. Wiem, że czasem ciężko jest wpaść na ten jeden właściwy pomysł, wysilić mózgownicę i sklecić coś, co można by opublikować, więc jeśli wam się to udaje to pamiętajcie: to wasz sukces! Bądźcie z niego dumne :)

*wszystkie zdjęcia - DEYNN*

wtorek, 3 listopada 2015

DZICZ INTERNETU

Czasem znajdując jakieś obrazki w internecie mam ochotę, a nawet potrzebę, żeby je komuś pokazać. *tak, robaczki, to was się tyczy...* I tak powstał pomysł na serię DZICZ INTERNETU gdzie publikować będę najróżniejsze cuda znalezione w przestworzach sieci.

Zacznę od tematu najbardziej absorbującego. Pomijając połączenie koszulki polo z marynarką to wszystko jest po prostu idealne! Staromodny wystrój, pełen przepychu i babcinego uroku nadaje temu zdjęciu niesamowity klimat. Pół-zdechła stokrotka w klapie jest równie czarująca, co spojrzenie młodego Harrisona Forda, zaskakująco podobnego do Erica Bany (ten ziomek z "Troi", wiecie o co chodzi, nie?). I ogólnie wszystko na tym zdjęciu gra i tańczy i jest ono jednym z najbardziej klimatycznych, najpiękniejszych i perfekcyjnych zdjęć jakie widziałam. Jest nawet za ładne, żeby ustawić je na tapetę w telefonie, więc pisząc zerkam na tekst tylko jednym okiem, bo muszę się napatrzeć. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, bowiem jest to piękno boskie...
*hejt od zagorzałych katolików za 3... 2... 1...*





Jeśli kiedykolwiek zechcecie mieszkać w internacie lub akademiku, módlcie się o dobrą ekipę w pokoju. Ja siedząc sobie nad laptopem zasłyszałam taki bit:
Ach, jak przyjemnie, jebali się wzajemnie, gdzie sperma w dupie chrupie i słychać klekot jaj.
Zaśpiewajcie do melodii serka Camembert i powiedzcie mi... co to kurwa, jest? :') Jak być normalnym, gdy ziomy z pokoju śpiewają o klekoczących jajach? *za cycat dziękujemy M. Szadzie-Borzyszce, wszelkie podobieństwo imion i nazwisk jest nieprzypadkowe*

Zdjęcie numer drugie będzie w klimacie dla mnie najpowszechniejszym i pewni tu też wkrótce stanie się chlebem codziennym. Elena Zanutto, autorka poniższego zdjęcia jest moim ulubionym fotografem sportowym. Oczywiście nie ubliżając tu naszym polskim zdjęciostrzelcom, którzy też odwalają kawał dobrej roboty, ale El... jest po prostu zabójcza z aparatem w ręku. Jej zdjęcia są bardzo popularne w kręgu włoskiej siatkówki i nie raz sami siatkarze - którzy dobrze się ze swoją panią fotograf znają - są pełni podziwu.
Teo na przykład swój podziw wyraża słowami: "wredna krowo, piękne!" :') Włochy to nie kraj, Włochy to stan umysłu.



Jak już się trzymamy siatkówki to jeszcze szybko przelecę *zero skojarzeń ( ͡° ͜ʖ ͡°)* Juantorenę i jego córkę *Jezu, pedofilia XD*. Są ojcowie fajni, są ojcowie niefajni, są ojcowie najlepsi na świecie i jest Osmany Juantorena... Którego córka świata po za ojcem nie widzi i nie macha do aparatu... ona po prostu naśladuje tatusia... naturalna, poprawna społecznie postawa dziecka... ale w tym wypadku i tak nic dobrego z tego nie wyniknie :')





Oczywiście zdjęć z siatkówką związanych mam jeszcze od groma i ciut, ciut, ale obiecałam, że to ostatnie *więc reszta potem XD*. Odniosę się do artystycznej części mojej duszy, bo sam fakt, że prowadzę bloga świadczy, że taką część posiadam. Po za pisaniem lubię robić zdjęcia i lubię kasztany ( ͡° ͜ʖ ͡°) Więc ostatnio zrobiłam zdjęcie bardzo ładnego kasztana. Znaczy kasztan sam w sobie był chujowy, ale ja go ładnie pokazałam. Brawo ja! A że za mało mi tekstu wychodzi i nieładnie to wygląda to napiszę jeszcze, że w tej chwili wszystkie liście są już zeschłe, brzydkie i szeleszczące, a kasztanów brak. Tak więc nacieszcie się, bo kolejny taki piękny obrazek dostaniecie dopiero za rok :)
Wciąż mało... więc zrobię kilka kropków, żeby było lepiej.
...
...
...
...
...
...
Better? Better. I to bez Snicersa ( ͡° ͜ʖ ͡°) *lokowanie produktu*

Jest, moi drodzy, godzina 23.02. Jutro na 7.25 mam trening, a wcześniej trzeba jeszcze zjeść śniadanko i ubrać się w cokolwiek. Po treningu wrócić, spakować się do szkoły, telemyjki myju myju i na 7 godzin do szkoły :) i zamiast robić coś pożytecznego piszę dla was posta... chamskiego, pełnego czornego humoru posta... co ja robię ze swoim życiem...? Ale w sumie, czym ono by było bez tego całego zwariowanego shitu..?

niedziela, 1 listopada 2015

Są tacy ludzie, którzy nie znają prawdziwej miłości. Kochają ich rodzina i bliscy, ale prawdziwa miłość to ta od osoby, która kiedyś byłam nam obca. Spotkana na ulicy. W szkole. W pracy. W klubie. Z nieznajomego staje się najważniejszą osobą w naszym życiu. Nikt nie chce przez życie iść samotnie, więc celem większości z nas jest znalezienie tej jednej, wyjątkowej osoby. Jedni ją znajdą, inny nie. Jest jeszcze grupa ludzi, którzy nie potrafią kogoś po prostu kochać. To oni są najbardziej nieszczęśliwi.

Najłatwiejszy do zdefiniowania jest ten gatunek, którego nikt nie chce pokochać. Zastanawiamy się czasem, co z nami nie tak? Dlaczego nikt nas nie chce? Otaczają nas szczęśliwe zakochane pary, młodzieńcze miłości pełne wzlotów i upadków, ludzie patrzących na swoją drugą połówkę z czułością i miłością. I w tym wszystkim my: samotni, nie kochani przez nikogo.
Nie, wszystko z nami w porządku. Jesteśmy ludźmi jak wszyscy inni. Zwykle naszą wadą jest to, że nie wpasowujemy się w dzisiejsze standardy. Różnimy się od otoczenia, nie płyniemy z biegiem rzeki, nie krzyczymy bezmyślnie wraz z tłumem. Nie jesteśmy płytcy i łatwi do rozwikłania. Ludziom szkoda czasu na poznawanie nas. Zawsze zostajemy zepchnięci na drugi plan przez tych pewnych siebie, łatwo nawiązujących kontakty z innymi, którzy mówią to, co inni chcą usłyszeć.

A czasem jest tak, że po prostu nie chcemy kochać. Boimy się zranienia tak bardzo, że boimy się samej miłości. Boimy się, że zranimy drugą osobę. Nie wiem, czy w ogóle potrafimy kochać.
To nie muszą być nawet skutki naszych doświadczeń, ale zwyczajny lęk, biorący się sam z siebie, bez jasnej przyczyny. Pojawia się ktoś, kto chce z nami być, a my ją odtrącamy. Każda odtrącona miłość boli.

Wielu żyje bez miłości. To smutne życie. Jednak z miłością nie jest tak łatwo, jak się wydaje. Kochać znaczy więcej niż może przekazać to jedno słowo. Miłości dotyczy tak na prawdę jedno pytanie: kochasz czy nie? Nie ma nic pomiędzy. Są dwie odpowiedzi. Miłość jest prosta, skomplikowane są jej konsekwencje. Ludzie komplikują miłość. Szukają w niej więcej niż jest. Zamiast po prostu kochać. Póki mają kogo.