sobota, 23 stycznia 2016

FIT INSPIRATIONS

Wiecie co robi człowiek po powrocie do domu na weekend? Wpier***a. Wszystko co nadaje się do jedzenia. 4 miski płatków zapija colą, poprawia połową słoika nutelli, bułkami pełnoziarnistymi i waniliowym jogurtem pitnym. Kubek herbaty z cytryną, bo zimno na dworze. No, moja dieta... nie, nie od jutra, po prostu dziś cheat day (o którym też trochę opowiem w najbliższym czasie).
A wracając do tematu... Niedawno wrzuciłam mowę motywacyjną, więc dziś przychodzę z czymś miłym dla oka. Pokażę Wam kilka zdjęć przedstawiających moje ideały, o które walczę i pewnego dnia - mam nadzieję - osiągnę.

1. BRZUCH

Mój fetysz numer jeden. Silny brzuch to niekoniecznie męski sześciopak. Dla pań, które wolałby coś delikatniejszego i bardziej kobiecego poleca się wszelkiego rodzaju ćwiczenia w formie deski i wymachu nogami, które angażują przede wszystkim dolne partie brzucha, a co za tym idzie - spalają cześć tłuszczu z tych okolic. No i ćwiczenia cardio! Bieganie, schody, rowerek, każdy znajdzie coś dla siebie.



2. RĘCE

Nie ścigaj się ze swoim chłopakiem. Faceci mają genetycznie zaprogramowane dbanie o bicepsy. Mając w obwodzie więcej, niż stali bywalcy siłowni płci męskiej będziesz wyglądać jak Robert Brunejka. Jeśli ci się to marzy to ok, 100 na łapę i lecimy, ale który facet chciałby się umówić z Hardkorowym Koksem?


3. NOGI

Nie zapominamy o dniu nóg! Broń mnie Boże przed byczymi udami i męskimi łydkami. Kobiece nogi powinny być silne, ale smukłe. Zamiast inwestować energię w kolejną serię przysiadów, zrób cardio! Spal tłuszcz, a mięśnie będą bardziej widoczne. Nie ma potrzeby hodowania ich do XXL.




4. PLECY

Mój fetysz numer dwa. Umięśnione plecy... ech... no prostu są fajne. Oczywiście nie mówię tu o tym, żeby wzorować się na Hulku i mieć grzbiet jak wół, ale pomyślcie o tych sukienkach z wyciętymi plecami... Padam. Nie wstaję. Albo wstaję. I idę robić plecy.

5. POŚLADKI

Niech widzą, że pompujesz! Jestem przeciwniczką tyłków nadmuchanych na wzór Nicki Minaj, ale krągłe i jędrne pośladki są tym, co tygryski lubią najbardziej. Zdecydowanie lepiej prezentuje się kształtna pupa w leginsach niż płaski flak w beznadziejnej próbie ratowania go obcisłymi dżinsami.



Pomijając te pięć standardów to fetyszem numer trzy jest spalanie boczków. Geny niestety zarządziły, że większość tłuszczu osadza mi się właśnie na brzuchu i bokach. Na spalanie najlepsze bieganie, ale nie zaszkodzi też dołożyć do tego deski ze skrętami bioder. Kilka fajniejszych ćwiczeń postaram się pokazać w kolejnym poście :)

Zapraszam również na drugiego bloga o tematyce sportowej :)

volleyski.blogspot.com

4 komentarze:

  1. Genialny wpis ;)
    Ja od tego miesiąca ćwiczę brzuch, pośladki i ręce . Mam nadzieję, że szybko zobaczę efekty :D

    http://mylittlelifex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ja zaraz po maturze biorę się za cwiecznia, nie mogę się już doczekać :D/Karolina

    Dwie Perspektywy Blog [Klik]

    OdpowiedzUsuń
  3. Motywacja czasami potrafi zdziałać cuda, ale chyba na pierwszym miejscu powinna być wiara w siebie. W takim razie, trzymam za Ciebie kciuki, aby faktycznie udało Ci się osiągnąć idealną sylwetkę, bo najważniejsze to akceptować siebie. Ja akurat lubię swój tłuszcz, wiadomo, wszystko z pewnym umiarem, a jednak mimo to ostatnio wzięłam się za jakieś ćwiczenia, ale raczej dla samego samopoczucia, a na drugi plan spadła sylwetka. Tekst z Hulkiem mnie rozbawił. :D Czekam, aż trochę więcej wypowiesz się o cheat day. :)
    Trzymaj się ciepło!
    Arleta

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany! Dziś tłusty czwartek a ty mnie męczysz takimi zdjęciami, przypominającymi, że już w sobotę studniówka i prawdopodobnie do niej N I E SCHUDNE !!!!! XD

    OdpowiedzUsuń