piątek, 26 lutego 2016

EAT CLEAN

Ponownie przychodzę do Was z tematem siłowni i zdrowego trybu życia. Możecie katować się ćwiczeniami, biegać dziesiątki kilometrów, podnosić setki kilogramów... ale bez odpowiedniej diety jajco z tego będziecie mieć. Jeśli ktoś poważnie myśli o ćwiczeniach i zmianie swojej sylwetki, wpierw musi przyswoić jedną, podstawową, świętą i nienaruszalną zasadę:

DIETA TO 70% SUKCESU

Zrozumienie i zastosowanie tej zasady jest podstawą przed przejściem do kolejnych etapów. Ale zanim... czym właściwie jest dieta? Słowa tego nie należy kojarzyć z drakońską głodówką i nie postrzegać go, jako karę. Dobrze dobrana dieta jest zdrowa, ale też smaczna. Są dziesiątki, jeśli nie setki mitów na temat zdrowego odżywiania, a najpopularniejsze zwykle są najgorsze i najtrudniejsze do zastosowania.

1) jedzenie do 18 / 3 godziny przed snem

Kłamstwo i kłamstwo. Zakładając, że idziemy spać o 22... nie wyobrażam sobie tych ostatnich 4 godzin.  MĘ-CZAR-NIA! Należy jeść godzinę do półtora przed snem. Wszystko jest kwestią obliczeń. Organizm pozbawiony zbyt długo wartości odżywczych, zaczyna je nadmiernie magazynować, co prowadzi do powstawania tłuszczu. Zadbajcie, żeby organizm nie był bez jedzenia dłużej niż 12 godzin.

2) im mniej, tym lepiej

NOPEEEEEE! Jak widzę dziewczyny wpierdalające na potęgę sałatę z tekstem "jestem na diecie", mam ochotę powyrywać tym tępym szczotom włosy. Wszystkie, nie tylko z głowy. Każdy organizm ma określone zapotrzebowanie kaloryczne, czyli ilość wartości odżywczych, których potrzebuję do utrzymania się w dobrej formie. Jeśli go nie zaspokoimy otrzymamy ten sam efekt, co w pierwszy punkcie.

3) nie jem mięsa, jest tłuste

*szkoda, że twój mózg nie jest tłusty, pusty dzbanie* Jasne, jeśli smażysz mięso na połowie butli oleju, to tak, będzie ono tłuste. Mięso samo w sobie zawiera różne ilości tłuszczu, w zależności od gatunku. Do tzw. "mięs chudych" zaliczamy m.in. kurczaka, indyka i ryby. To ogólnie dostępne źródło białka i zdrowych tłuszczy. Najzdrowsze wersje przygotowuje się bez panierki, wyłącznie z przyprawami, a ich ilość i dostępność w przeciętnym sklepie pozwala przygotować smaczny posiłek.

4) tłuszcz jest niezdrowy

W nadmiernych ilościach tak, w niewielkich jest wręcz konieczny. W większości przypadków nasze zapotrzebowanie na tłuszcze jesteśmy w stanie zaspokoić z innych spożywanych pokarmów jak mięsa, warzywa czy nasiona. Nie mniej, dla wielbicieli smażonego mięsa polecam olej kokosowy, który jest dużo zdrowszy niż inne. Cena za półlitrowy słoik to około 30 zł, jednak proszę nie siać paniki: do smażenia wystarczy płaska łyżka stołowa takiego oleju, więc słoik może wystarczyć nawet na kilka miesięcy.

5) dieta wodna

Kolejna głupota. Nie samą wodą człowiek żyje. Odpowiednie nawodnienie ciała jest ważne, nie mniej nadmiar wody jest zatrzymywany w organizmie i również prowadzi do wzrostu wagi. Sama nie przepadam za piciem wody i 2-3 litry dziennie stanowią dla mnie problem, więc stawiam na naturalne wody owocowe. Sok z cytryny dodaje smaku, lepiej nawadnia i usuwa toksyny z organizmu. Spróbujcie, serio!

6) dieta owocowa

Z jedzeniem owoców jest różnie... jeśli chcecie stracić na wadze, nie żryjcie ich na potęgę. Owoce składają się przede wszystkim z cukrów, a od cukru dupa rośnie. Same owoce nie uzupełniają również białka i tłuszczy.

W jednym z pierwszych postów na temat fit wspomniałam o cheat day'u.
W skrócie: dieta STOP. Cheat day możecie dowolnie modyfikować według swoich potrzeb. Może to być jeden lub dwa dni w miesiącu, całkowite odpuszczenie diety lub tylko częściowe. Najważniejsze, żeby być po nim zadowolonym i mieć motywację do dalszego zdrowego odżywiania. Stopniowo możecie podnosić sobie poprzeczkę, by po kilku miesiącach wasz cheat nie obejmował pizzy, kebaba i paczki chipsów, ale składał się z większej ilości mięsa i owoców. Jednak to już wersja dla zaawansowanych *jeszcze długo nie będę się do niej zaliczać*
Mniej grzeszną wersją cheat day'u jest cheat meal. Zamiast całego dnia obżarstwa jest to tylko jeden posiłek. Wersja do ambitnych, posiadających silną wolę. Jeśli czujecie się na siłach, odpuście tylko np. obiad. Zamiast kurczaka z ryżem i warzywami idźcie do MacDonald'a. Kolacja już zgodnie z normą.



Wspominałam już o białku w posiłkach, jednak z pewnością słyszeliście też o białkach do picia. Macie przed oczami tych wszystkich napakowanych kolesi z siłowni? Niestety, w ostatnim czasie białko stało się symbolem wielkich mięśni i byczego karku.
Na rynku są dostępne różne rodzaje białka, w zależności od waszych potrzeb. Niektóre są specjalnie modyfikowane, by dodatkowo spalać tłuszcz, inne zaś dodają mocy na treningu. Jeśli chcecie odpowiednio dobrać białko, najlepiej jest zapytać trenera na siłowni lub kogoś, kogo wiedzy na ten temat jesteście pewni.

Ale po cholerę właściwie to całe białko? Zdarza się, nie macie czasu na posiłek. Zamiast chodzić głodnym lub zjeść coś szybko na mieście, lepiej wypić białko, które choć nie jest pełnowartościowym posiłkiem, da nam zapas energii na parę kolejnych godzin.
Opcja druga *do której należę* to sportowcy. Oprócz siłowni trenuję też siatkówkę cztery razy w tygodniu. Mieszkam w internacie, a posiłki nie specjalnie mi odpowiadają. Staram się gotować sobie sama, ale wiadomo - nie zawsze po szkole i treningu mam czas i ochotę. Po za tym, nawet przy pięciu pełnych posiłkach nie zawsze jestem w stanie wyciągnąć 100% potrzebnych wartości. Organizm wykorzystuje wypite przed lub w trakcie treningu biało do regeneracji i nie czerpie ich z kolejnego posiłku.

Jak widzicie o diecie można by gadać sporo, a to nie jest jeszcze wszystko, co chcę wam powiedzieć. W kolejnym poście postaram się scharakteryzować poszczególne posiłki, ich skład i wartości oraz podać kilka przykładowych jadłospisów. Będzie też trochę o liczeniu kalorii, redukcji i masie :) do następnego!

4 komentarze:

  1. Dieta? co to xD ja mam chyba diete pt "pizza i chipsy" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, ja stawiam przede wszystkim a dobre odżywianie się, wiadomo, ćwiczę też. Chociaż nie mam takiego fioła, jak niektóre osoby w mojej klasie, że sprawdzam wszystko, co ile ma kalorii. Też nie rozumiem dziewczyny, które jedzą jak najmniej, bo są na ,,diecie''. ;p Ostatnio w ogóle wzięłam się za siebie! I jestem ciekawa jak długo to potrwa. ;) Jeśli chodzi o mięso to no cóż, nie jem go od paru dobrych lat i dobrze mi z tym, czuję do niego wielkie obrzydzenie. :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dieta jest dobra jeśli dobrze ją stosujemy :)

    OFFICIAL PATTY (klik)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak się w to wgłębić, to o niemożliwej liczbie rzeczy trzeba pamiętać, będąc na diecie. Ba, po prostu jedząc. Też bardzo dużo pokus czai się na każdym kroku: łyżeczka sosu do spróbowania, kostka czekolady, kawałek kabanosa, plasterek wędlinki (na spróbowanie, a jak), landrynka od babci, cokolwiek. I to się wszystko zbiera. Trudno zastopować takie podjadanie, szczególnie, gdy to ktoś inny proponuje nam coś niby malutkiego do zjedzenia.
    Opowiastki Prawdziwe (klik)

    OdpowiedzUsuń