piątek, 16 października 2015

Demotywator.

Kręcę się po domu i nie mogę znaleźć swojego miejsca. To nie jest normalna nuda, raczej pustka. Jakbym nagle zdała sobie sprawę z całego bezsensu mojego życia i wszystko, co dotychczas osiągnęłam, było nic nie warte. To chyba będzie pierwszy naprawdę dołujący post idealnie wpasowujący się w klimat całego bloga... więc jeśli szukacie wsparcia, motywacji czy mojego sarkastycznego humoru to nie tu.

Zastanawialiście się kiedyś, po co właściwie to wszystko? Szkoły, studia, praca... dążymy do szczęścia, spełniamy marzenia, osiągamy sukcesy... ale co potem? Mamy postawić przed sobą nowe cele? To uczyni z życia ciągłą gonitwę za spełnieniem. Życie przecieknie nam między palcami, a my bezmyślnie zapytamy: "kiedy?".
Kiedy pracowałeś na zawodowy sukces.
Kiedy wychowywałaś dzieci.
Kiedy organizowałaś wycieczkę do wymarzonego miejsca.
Wypełniamy życie planami i poświęcamy lata by je realizować. Dają nam na chwilę szczęście, a potem zostajemy bez niczego. To co było powodem do codziennego wstawania z łóżka, zniknęło. A z drugiej strony lepszy chwilowy sens niż żaden.

Każdy dzień zbliża nas do śmierci. Mam lat piętnaście, dwadzieścia pięć, pięćdziesiąt, nie ważne. Z każdym dniem jesteśmy starsi. Jednych zbliża to do dorosłości, innych do starości, ale wszystkich do śmierci. Życie jest tylko drogą do trumny, dla jednych za krótką, dla innych wręcz przeciwnie. Dostajemy czas i decydujemy, jak go wykorzystamy. Czy nasza droga, mimo jej smutnego końca, będzie szczęśliwa, czy jednak będziemy iść przez życie z pesymistycznym nastawieniem, że skończy się ono tam, gdzie się skończy i wszystkie starania pójdą na marne, więc nie ma co się starać?

Czas leci szybko. Słyszysz od rodziny: "pamiętam, jak jeszcze niedawno byłam na twojej Komunii, a teraz już po bierzmowaniu" i różne takie głupoty... Pamiętacie poprzednie lata? Tak dokładnie? Że moglibyście powiedzieć, co w poszczególnym roku się wydarzyło? Jeśli nie, to te lata były bezwartościowe. Nie zdarzyło się w nich nic wartego zapamiętania. Nic co zmieniłoby wasze życie.
Nie pozwalajcie na to. Każdy rok powinien być wyjątkowy w jakiś sposób. Zróbcie coś, co zapamiętacie na całe życie. Sprawcie, żeby ten rok był inny od wszystkich poprzednich.

Mimo całego otaczającego nas gówna, postawcie sobie cel. Nieważne, że to bezsensu. Niech ten cel sięga kilka lat do przodu. Znajdźcie sobie długoterminowe zajęcie, które wypełni wam najbliższe szkolne lata i sprawia wam radość. Kiedy już go osiągniecie, postawcie nowy i tak w kółko. Błędne koło pozornego sensu życia. Spełnianie kolejnych marzeń i wiara, że to właśnie jest szczęście. Prędzej czy później i tak wszystko się rozsypie.



4 komentarze:

  1. Jejku..naprawdę fajnie to napisałaś. Szczególnie w pamięć zapadnie mi ostatnie dwa zdania!
    Zapraszam do mnie- bo-kazdy-moze.blogspot.com (KLIKNIJ)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, czemu od razu tak pesymistycznie ? Moim zdaniem stawianie sobie celi i ich osiąganie daje nam nie tylko chwilowe, ale i długotrwałe szczęście, a także nadaje naszemu życiu i osobie wartości, sensu oraz satysfakcję. Pewnie, że życie się skończy, że trafimy do trumny, a nasze sukcesy, dobytek i wszystko co udało nam się zdobyć zostanie i nie zabierzemy tego ze sobą trochę i jest to trochę nie fair, ale to nie oznacza, że mamy wegetować przez czas, który dostaliśmy. Trochę pesymistycznie, ale w sumie post wyszedł ci bardzo fajny ;)
    I jeju, bardzo ci dziękuję za kom. u mnie. Ja też słucham rocka i też towarzyszy mi jesienią, ale dziś chciałam skupić się na lżejszych melodiach ;)
    malinowynotes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. na wszystko to patrzysz zbyt pesymistycznie... zauważ więcej pozytywów ;)
    http://healthy-beauty-lifestyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. trochę wiecej wiary w zycie, swia, siebie...:)/K

    OdpowiedzUsuń